piątek, 20 marca 2009

w skrocie - ostatni miesiac

Poniewaz z roznych obiektywnych przyczyn nie udaje nam sie na biezaco zamiszczac szczegolow naszej pozdrozy, powiem w skrocie jak bylo.

1. 23 luty - szalone Shivaratri spedzone w Kathmandu. To swieto, ktore Hindusi uwielbiaja, bo moga sie upijac i palic marihuane do upadlego.
2. Spokojny, rodzinnie (z "nasza" zapoznana tybetanska rodzina w gorach) spedzony Losar, czyli tybetanski nowy rok. Cudowne wytchnienie po dzikim hinduskim swiecie.
3. Pierwsze dni marca - Opuszczamy granice Nepalu z niemalym smutkiem, choc z zamiarem powrotu tam. Kierujemy sie w strone Dharamsali, aby byc tam na 10 marca (50 rocznica powstania tybetnskiego przeciw Chinom).
4. Tydzien w Dharamsali, czyli tzw. "Malym Tybecie", goszczeni przez polsko-japonska pare, Ole i Kenjego. Spotkania z Dalajlama (zbiorowe oczywiscie) i ogromna demonstracja przeciw Chinom (jesli jakis chinski wywiad bral w niej udzial, to chyba nie dostaniemy predko wizy do Chin...;) ).
5. W kierunku Delhi po wizy powrotne do Iranu i Pakistanu.
6. Cyrki przerozne z wizami - zamiast dwoch dni spedzamy tu osiem.

Dzis jest osmy dzien, wczoraj dostalismy obie wizy, wiec chcemy pojezdzic troche po Indiach - dzis w nocy udajemy sie pociagiem do Varanasi.

Na wszelkie refleksje i szczegoly podrozy wytrwali czytelnicy naszego bloga (jezeli jeszcze tacy zostali) beda musieli troche poczekac, ale postaramy sie w miare naszych mozliwosci cos pozamieszczac w najblizszym czasie (choc teraz zyjemy raczej w czasie hinduskim, ktory jet zdecydowanie bardziej plynny niz europejski...).

piątek, 6 marca 2009

Zdjeciowo 4

Pobyt w Syabru Besi:



Blogostan.






Imprezy.


Czekanie na autobus.



Imprezy.


Nuda.



Czekanie na autobus.


I kiedy wreszcie autobus przyjechal, usiedli i cala droge przespali - 10h.


Natomiast autor zdjec swietnie sie bawiac (np w unikanie kabli lub galezi) spedzil ten czas na jego dachu.


Zdjecie na deser - demoniczny Mike.

czwartek, 5 marca 2009

Zdjeciowo 3

W tym odcinku "zdjeciowo" zdjecia z gorskich wypadow i miedzyczasia:

Pierwszy raz ogladaja okolice Kyanjin Gompa z tej perspektywy wiec usmiech nie schodzil im z twarzy. Zuza z Langtang Lirung i jego lodowcem w tle.


Michal tez sie usmiechal, jednak naszemu fotoreporterowi nie udalo sie tych usmiechow utrwalic.


Zuza z Kyanjin Ri (ten maly) w tle.


Zuza (dla odmiany) jako tlo flag modlitewnych na Kyanjin Ri w zupelnym tle Naya Kang.


Zdobywcy Tsergo Ri (po prawej nowozelandczyk Brent - wszedl w tym samym czasie od drugiej strony) po wymianie pamiatkowych sardynek i szynki konserwowej na kokosowe herbatniki i gryz snickersa.


W drodze powrotnej byl czas i na lezenie i robienie zdjec i spiewanie klasyki polskiego rocka - tego ostatniego nie udalo sie zarejestrowac - na szczescie:)


I na zapatrzenie - po prostu.


I znowu na lezenie.


I znowu na zapatrzenie.


A tu lezenie w cieplym i przytulnym dining roomie Lovely Guest House.


Krajobraz po "wscieklym" ataku zimy. Szczesliwie dla Zuzy i Michala zima okazala sie zupelnie letnia, niestety - dla mieszkancow doliny brak zimy oznacza brak wody, suche pola i problemy z zywnoscia.

środa, 4 marca 2009

Zdjeciowo 2

"Dzis wyruszamy. Do doliny Langtang – na polnoc od Kathmandu..."
Po kilku przesiadkach wysiadaja w Kalikasthanie.
"Idziemy kawalek za wioske i rozbijamy namiot w lesie na stoku gory, pod stupa (oltarz buddyjski). Miejsce na nocleg jedyne w swoim rodzaju. "

Kathmandu - Kyanjin Gompa:

Cisza i spokoj mozna sie w tym rozsmakowac - tak wyglada rozsmakowana Zuza.


Po leniwym poranku i pozywnej "trekkers soup" pracowity dzien - Zuza (na dachu autobusu - tak, tak - bez trzymanki) zbiera wazne dla trekkersow informacje.


Po dotarciu do Syabru Besi, wciaz jeszcze bardzo konsekwentni w swoim postanowieniu korzystania z wlasnej bazy noclegowej, rozbijaja namiot w hotelu (konkretnie w drodze z pokoi do lazienki). Czym wzbudzili sensacje wsrod miejscowych dzieci (i nie tylko) i konsternacje wlasciciela.


Nastepnego dnia ruszyli, jeszcze niepewnie, chwiejnym krokiem, nieprzywykli do "ruchomych" mostow...


...lecz z usmiechem na ustach:)


Wspolne zdjecie;)



Wydaje sie ze taki wypad w gory to sielanka, ale to ciezka praca:
plecak Zuzy wazy ok 20kg
, oczywiscie mozna bylo nie brac zelazka i suszarki...



...na drodze staja rozmaitego rodzaju przeszkody...





...w dodatku "trzeba" robic zdjecia - bez zdejmowania plecaka, czasami wymaga to nie lada zrecznosci...



...na szczescie zawsze mozna sie zatrzymac, usiasc, popatrzec i pomyslec...


...wybrac sobie cos do jedzenia w jednym z wielu hoteliko-restauracji...


...wieczorem wypic rakshi z przygodnymi urzednikami...


...a pozniej wszystko opisac.

wtorek, 3 marca 2009

Zdjeciowo 1

Zadoscuczyniajac powtarzajacym sie prosba o publikacje zdjec naszych bohaterow redakcja blogu (ta zapasowa) prezentuje zdjecia z Nepalu z okresu mniej wiecej od dotarcia Zuzy i Michala do Kathmandu do pierwszego "powrotu" Zuzy i Michala do Kathmandu (czyli z lutego - ponizej w kolejnosci mniej wiecej chronologicznej) - w roznych typowych i w kilku nie typowych sytuacjach.

W Kathmandu:

Nasi podroznicy kontempluja stupe Swayambunath znajdujaca sie na wzgorzu na obrzezach Kathmandu - prosze zwrocic uwage jakie fajne koszulki maja na sobie.


Na wzgorzu tym znajduje sie wiele swiatyn zarowno buddyjskich jak i hinduskich. W lesie ktory porasta stoki wzgorza zyja m.in. malpy i orly. Jest co fotografowac.


Gdy juz wszystko jest uwiecznione podroznik zaczyna myslec o sobie - na innym zdjeciu to Zuza trzyma ksiazke a zdjecie robi Michal.


Na tych tablicach, ktore Zuza stara sie rozszyfrowac, wierni zapisuja bogom swoje imiona - tak zeby ci wiedzieli komu pomoc.