Po kilku przesiadkach wysiadaja w Kalikasthanie.
"Idziemy kawalek za wioske i rozbijamy namiot w lesie na stoku gory, pod stupa (oltarz buddyjski). Miejsce na nocleg jedyne w swoim rodzaju. "
Kathmandu - Kyanjin Gompa:
Po leniwym poranku i pozywnej "trekkers soup" pracowity dzien - Zuza (na dachu autobusu - tak, tak - bez trzymanki) zbiera wazne dla trekkersow informacje.
Po dotarciu do Syabru Besi, wciaz jeszcze bardzo konsekwentni w swoim postanowieniu korzystania z wlasnej bazy noclegowej, rozbijaja namiot w hotelu (konkretnie w drodze z pokoi do lazienki). Czym wzbudzili sensacje wsrod miejscowych dzieci (i nie tylko) i konsternacje wlasciciela.
Nastepnego dnia ruszyli, jeszcze niepewnie, chwiejnym krokiem, nieprzywykli do "ruchomych" mostow...
Wydaje sie ze taki wypad w gory to sielanka, ale to ciezka praca:plecak Zuzy wazy ok 20kg, oczywiscie mozna bylo nie brac zelazka i suszarki...



...w dodatku "trzeba" robic zdjecia - bez zdejmowania plecaka, czasami wymaga to nie lada zrecznosci...








Brak komentarzy:
Prześlij komentarz