Poniewaz z roznych obiektywnych przyczyn nie udaje nam sie na biezaco zamiszczac szczegolow naszej pozdrozy, powiem w skrocie jak bylo.
1. 23 luty - szalone Shivaratri spedzone w Kathmandu. To swieto, ktore Hindusi uwielbiaja, bo moga sie upijac i palic marihuane do upadlego.
2. Spokojny, rodzinnie (z "nasza" zapoznana tybetanska rodzina w gorach) spedzony Losar, czyli tybetanski nowy rok. Cudowne wytchnienie po dzikim hinduskim swiecie.
3. Pierwsze dni marca - Opuszczamy granice Nepalu z niemalym smutkiem, choc z zamiarem powrotu tam. Kierujemy sie w strone Dharamsali, aby byc tam na 10 marca (50 rocznica powstania tybetnskiego przeciw Chinom).
4. Tydzien w Dharamsali, czyli tzw. "Malym Tybecie", goszczeni przez polsko-japonska pare, Ole i Kenjego. Spotkania z Dalajlama (zbiorowe oczywiscie) i ogromna demonstracja przeciw Chinom (jesli jakis chinski wywiad bral w niej udzial, to chyba nie dostaniemy predko wizy do Chin...;) ).
5. W kierunku Delhi po wizy powrotne do Iranu i Pakistanu.
6. Cyrki przerozne z wizami - zamiast dwoch dni spedzamy tu osiem.
Dzis jest osmy dzien, wczoraj dostalismy obie wizy, wiec chcemy pojezdzic troche po Indiach - dzis w nocy udajemy sie pociagiem do Varanasi.
Na wszelkie refleksje i szczegoly podrozy wytrwali czytelnicy naszego bloga (jezeli jeszcze tacy zostali) beda musieli troche poczekac, ale postaramy sie w miare naszych mozliwosci cos pozamieszczac w najblizszym czasie (choc teraz zyjemy raczej w czasie hinduskim, ktory jet zdecydowanie bardziej plynny niz europejski...).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
hej! czytam Was na bieżąco! i pozdrawiam:-)
arek
Proszę już nic więcej nie pisać i żadnych zdjęć nie publikować!!!
Jak Was czytam to cierpię!!!
Z zazdrości... :)
Trzymajcie się :)
Macham łapą z warszawskiej Pragi!
P
Oczywiście, że są tacy! :P
Pozdrawiam.
Prześlij komentarz