Wbrew pozorom miasto to nie daje nam taklatwo opuscic swoich murow. Na jeden pociag, wywozacy na autostrade, spozniamy sie 10 minut, nastepny zas, po dwugodzinnym oczekiwaniu, na naszych oczach odjezdza z sasiedniego peronu (wynik malego nieporozumienia z milym statrszym panem).
Koniec koncow jednak wydostajemy sie pod miasto, gdzie po dwukilometrowej wedrowce przez blota cichego tureckiego miasteczka udaje nam sie dotrzec do autostrady – wylotowki na Ankare. Stad zabiera nas pierwszy zamachany tir. I tak dzieje sie wlasciwie za kazdym razem, kiedy zmieniamy auto – na siedem lapanych ciezarowek, zatrzymuje sie i zabiera nas szesc. Jednym slowem, podrozowanie autostopem po Turcji, przynajmniej naszym zdaniem, jest wlasciwie najlepszym z mozliwych srodkow transportu. Nie trzeba czekac na autobusy, ktore sie spozniaja albo wypadaja z rozkladu, przy okazji majac darmowe miejsce do spania (fakt faktem, czasem w dosc spartanskich warunkach, czego w naszym przypadku najbardziej doswiadczyl Michal,ktory, jako mezczyzna, zawsze dostawal gorsze miejsce –zazwyczaj gdzies miedzy fotelami albo na jednym fotelu z dwoma plecakami;) ). Do tego spotyka sie baaardzo roznych ludzi, bo,trzeba przyznac, tureccy kierowcy tirow stanowia znacznie zroznicowana grupe zawodowa;) (Zreszta, przypuszczam, nie tylko tureccy). Na szczescie wizerunek tirowca-Turka,stworzony przez Osmana, zostal zmieniony przez kolejnych kierowcow.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz