środa, 7 stycznia 2009

Przygody ze szczepieniami

W poniedziałek poszedłem w końcu do Sanepidu zaszczepić się na różne paskudztwa. Konkretnie na dur brzuszny i żółtaczkę typu A (na pozostałe indyjskie hity, tężec i żółtaczkę B, byłem zaszczepiony już kiedyś tam). Zarejestrowałem się, zapłaciłem (170 zł za sztukę), wszedłem do gabinetu, jedna pani uraczyła mnie pogadanką, że skoro nie chcę się zaszczepić na meningokoki, to powinienem unikać zatłoczonych pociągów i wieloosobowych dormitoriów, a druga w tym czasie zaszła mnie od tyłu i rach ciach zaszczepiła.

Po chwili ta druga, po wnikliwym wpatrywaniu się w moją kartę, mówi z przejęciem: Ojejku, przepraszam, ja pana niechcący zaszczepiłam na malarię!

Jako że prezent nie może się zmarnować, czeka mnie teraz obowiązkowa podróż do Afryki :)

Brak komentarzy: