23.01.2009
Nawet nasi nowi znajomi, ktorzy sa w podrozy od wielu wielu miesiecy, odradzali nam stopa na poludniu Iranu, ale trzymamy sie naszego planu. Po 2 godzinach kluczenia i wypytywania trafiamy na odpowiedni dworzec i jedziemy busikiem na wylotowke. A potem jak zwykle – odganianie busiko–taksowek, machanie na tiry, gadki z kierowcami, wysiadka i na nowo. Kierujemy sie do Zahedanu, skad juz rzut beretem do granicy.
W koncu zabiera nas Rasul. Dojezdzamy do serpentyny pnacej sie stromo ze hej! Rasul wysiada, idzie do jakiejsc skrzynki i wrzuca tam pieniadze. Okazuje sie ze jest to skrzynka na jalmuzne. A potem… jeden z najpiekniejszych krajobrazow jaki w zyciu widzialem. Gory, wszystkie odcienie czerwonego, rudego, brazowego, przypruszone sniegiem, otoczone kamienisto-trawiastymi rowninami mieniacymi sie wszystkimi odcieniami zielono-burego – intensywne, surowe, potezne. Naprawde trudno opisac to slowami.
Robi sie ciemno. Zaluje ze nie poprosilismy Rasula, zeby nas wyrzucil wczesniej – w nocy raczej nie zlapiemy kolejnego stopa i trzeba bedzie rozbijac namiot. W koncu Rasul zatrzymuje sie przy posterunku policji, cos zagaduje z policjantami i odjezdza. Policjanci sadzaja nas przy wielkim piecu i… zatrzymuja dla nas stopa. W autokarze! Bezposrednio do Zahedanu! Kierowca nie ma szczesliwej miny, ale zgadza sie nas zabrac za darmo. Z wladza sie nie dyskutuje.
Rasul – dziekujemy :) Staramy sie zawsze zadzierzgnac jak najbardziej pozytywne wiezi z kierowcami – dzielimy sie wlasnym jedzeniem, pokazujemy zdjecia rodziny (caly czas udajemy siestre i brata) itp itd. Oplaca sie to zawsze, bo pozytywna ciepla atmosfera jest bezcenna, a czasem jak widac dodatkowo mozemy liczyc na rozne przyjacielskie inicjatywy.
Rano gotujemy sobie obiad na dworcu, wsiadamy w taksowke (po najdluzszym targowaniu sie dotychczas, ale wytargowalismy nizsza cene, niz jest dla miejscowych – potem sie dowiedzielismy) i po ok godzinie jestemy na granicy z Pakistanem…
I co? Jak sie chce, to mozna przebyc cala Turcje i Iran autostopem – I to w imponujacym tempie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz