poniedziałek, 23 lutego 2009

Ganja La vs Langshisha Kharka

12.02.2009

Rano jemy wspolne sniadanie, oddaje Zuzie reszte mojej aspiryny i moi alpinisci udaja sie na Ganja La, a ja w gore doliny – w miejsce zwane Langshisha Kharka, gdzie spotykaja sie trzy jezory lodowcowe.

Po drodze spotykam “Szwedow”, ale na szczescie maja podobne podejscie do mojego – czasem sobie gadamy, ale generalnie kazdy idzie sobie samotnie w odleglosci kilkudziesieciu metrow.

Lodowce okazuja sie mocno cofniete, ale i tak miejsce robi wrazenie.

Jako ze w zwiazku z rezygnacji z ataku na przelecz brakuje mi mocnych wrazen, proponuje “Szwedom” przeprawienie sie “wplaw” przez strumien na druga strone doliny i powrot tamtedy. Strumien calkiem szeroki, gleboki do kolan, woda lodowata, nurt rwacy, kamienie sliskie – ale umowmy sie, to nie jest podejscie na Ganja La ;)

Druga strona doliny okazuje sie malo przyjazna – wielkie pola glazow, glazikow i kamulcow na przemian z gestymi krzaczorami (Olof, ktory ma ze 2 metry wzrostu w pewnym momencie musial zaczac sie czolgac w tych krzaczorach…). Innymi slowy idziemy naprawde wolno i gdy nadchodzi zmierzch jestesmy jeszcze daleko od domu. Postanawiamy wrocic na “dobra” strone doliny, ale tu strumien plynie juz 6-7 odnogami, niektorymi calkiem niewaskimi. I ta przeprawe chyba rzeczywiscie warto zapamietac. Oraz przyjemnosc z zalozenia na stopy suchych i cieplych skarpet. Zastanawiam sie po co przenosilem sie z namiotu do pokoju ;)



Ostatnia godzine idziemy zupelnie po ciemku. Pewnie bedziemy pozniej niz Gandzialowcy, ale nie ma co zalowac – nigdy w zyciu nie widzialem tak rozgwiezdzonego nieba. W pewnym momencie po prostu stajemy i z 10 min gapimy sie w gore nic nie mowiac.

Gdy dochodzimy na miejsce okazuje sie ze 5 min wczesniej domownicy zadecydowali ze za 20min ida nas szukac…

Wojtek i Zuza nie zdobyli przeleczy. Zgubili droge, potem zgubili siebie nawzajem I byla to dla nich jedna z najgorszych przepraw w zyciu (tak stwierdzil Wojtek). Czyli decyzja o moim zostaniu byla trafna… widac, ze tacy zmeczeni jeszcze nie byli… Od tej pory spia razem ze mna w pokoju.

Brak komentarzy: