poniedziałek, 23 lutego 2009

Snieg w Kangyen Gompa

11.02.2009.

Mija pierwsza samotna noc od ponad miesiaca – chocby dlatego warto bylo przeniesc sie do srodka.

Moze czas na kilka slow o pogodzie. Otoz dotychczas kazdy dzien wyglada tak samo – w momencie, gdy slonce wychyli sie w koncu zza gor, robi sie upalnie goraco, a zachmurzenie jest zerowe. Po zachodzie slonca szybko trzeba zakladac sweter i kurtke (ja najczesciej zakladam w ogole prawie wszystko co mam), a w nocy temeperatura spada ponizej zera. Dla turystow pogoda genialna, mieszkancy doliny za to sa bardzo niepocieszeni – zima bez sniegu oznacza malo wody, a malo wody oznacza koniecznosc latania z wielkimi baniakami na plecach do strumienia oddalonego o kilkaset metrow oraz marne plony na wiosne…

Tymczasem dzis zbiera sie coraz wiecej chmur roznego rodzaju. Jest bardzo malowniczo, az do momentu, gdy zrywa sie potezna sniezyca. Nasz pierwszy snieg w Himalajach ;) Zla wiadomosc jest taka, ze zasypuje nam Ganja La…



Wieczorem Zuza siedzi z niewyrazna mina, az w koncu mowi, ze wedlug nich nie powinienem isc z nimi jutro na przelecz… Dwudniowa eskapada odpada ze wzgledu na straszny mroz w nocy ta wysokosci ewentualnego obozu, a w jeden dzien z moja noga i moim tempem nie zdaze… W dodatku ostatni etap podejscia jest bardzo trudny i oni sami nie wiedza, czy dadza rade… Na koniec jeszcze dodaja, ze nie wierzyli, ze w ogole dam rade zobyc te dwa poprzednie szczyty - a to im psikusa zrobilem ;)

Jak mam do wyboru rezygnacje z wlasnej ambicji albo narazenie innych na niebezpieczenstwo, to wiadomo co wybieram…

Brak komentarzy: