niedziela, 22 lutego 2009

O tirach i tirowcach slow kilka (21.01.2009)

Tir, zwany przez nas podczas podrozy (w celu dogadania sie z autochtonami w roznych miejscach) rowniez “kamionem”, “trakiem”, “ciezarowka”, “tyrem”, sklada sie, jak powszechnie wiadomo, z naczepy (paki), w ktorej przewozone sa bardzo rozne towary (w naszym przypadku od mandarynek po cegly) oraz kabiny kierowcy, ktora jest skarbnica roznych, czesto nieoczekiwanych przedmiotow. W przypadku tureckiego tira (a takimi podrozowalismy najwiecej jak do tej pory) na wyposazenie, oprocz standardowych sprzetow (dwa fotele, dwa lozka, kierownica, “dmuchawa” do sprzatania itd.), skaldaja sie rowniez obowiazkowo dywany, ktorymi wyscielona jest podloga i przestrzen miedzy fotelami oraz dyndajace na miejscu naszego Sw. Krzysztofa wycinki z Koranu, mowiace prawdopodobnie o zachowaniu pasazerow w bezpieczenstwie podczas podrozy. Dodatkowo, fakultatywnie, moga sie tam znalezc: flaga turecka, dzbanek z grzalka do wody, poduszka i koldra w ladnych kolorowych poszewkach, roznego rodzaju specyfiki do czyszczenia dloni i kierownicy, perfumy do odswiezania siebie i atmosfery wewnatrz oraz wiele wiele innych, ktorych nie dane nam bylo zobaczyc. Nie znajdziemy tam natomiast nigdy, wizerunku nagiej kobiety na plakacie, reczniku, kocu czy zdjeciu, co czesto zdarza sie w polskich ciezarowkach.

Wsrod kierowcow znajduja sie Turcy o lagodnym wygladzie i usmiechu Nicolasa Cage’a (Kaya), bardziej surowo wygladajacy Kurdowie o oczach czarnych jak wegla (Dzahid i Murat), starsi kulturalni panowie o 38-letnim stazu, ktorzy zjechali pol swiata (nasze “poliglotyczne”, czterojezykowe stwierdzenie “Wy visited alles harita”), gotujacy w swojej kabinie kawe Nescafe (Hakan), ale tez mniej bezinteresowni, zabierajacy pasazerow tylko ze wzgledu na ich plecak (a wlasciwie na plecak jednej z pasazerek…).

Brak komentarzy: